Bożenko, w moim wypadku w grę wchodzi tylko likier. I tu jest pewna trudność, bo przecież nie tak łatwo likierem się upić - zatem chyba jednak pozostaje mi tylko upajanie się ;) Zresztą, Marek, masz grubą rację - na dętkę jeszcze nie zapracowałam ;))) Ale piwo zdecydowanie odpada w przedbiegach, a likier taki dobry dla podratowania zdrowia nie jest ;(((
Dorota, mam nadzieję, że nie piwem się upijesz, jeśli już tak musisz dla sztuki się poświęcić :)) Tak, tak, jedno piwko dziennie i piwosz beczkę przed sobą nosi i szelki, bo pasek za krótki ;)))
Ach! dlaczego zaraz w dętkę! To gruby nietakt jak mawia główny bohater filmu Jabłko Adama. Piwko dziennie i nerki należycie pracują. Witamin jest dostatek. Pragnienie zaspokojone. A i butelki można sprzedać.
Pamiętam Twoje początki fotograficzne. (tak mi się wydaje). Zaczynałaś od "a". Teraz jednak jesteś spokojnie dalej, niż środek alfabetu. Zasadniczo możesz być nawet z siebie dumna (wiem, że to demoralizujące stwierdzenie). Ale prawda jest naga (niekoniecznie mówię tu o klatce schodowej) i trzeba spojrzeć roztrzęsionym faktom prosto w oczy - poszłaś ostro do przodu. Nie ma co upierać się przy "a".
Jedna literka a zobacz jaka robi różnicę. Nie wiem czemu upierasz się przy tym prozaicznym "a". To tylko początek (alfabetu) a trzeba przecież pójść dalej.
Miejski pejzaż określony. Przyczepić się nie ma do czego. I nic tutaj, żeby nie teges lub prawdopodobnie albo inaczej. To ściśle, rzeczowo i dokładnie wyłożona narracja. Byłaś tam I byłaś świetna. Elegance.