A pamiętacie jak konie wieczorem do stajni ciągną ? Trzymać się trzeba w saniach, a o sankach doczepianych nie wspomnę. Konia z rzędem temu co...Ładnie tam jest :)
Przyłączam się do tych miłych wspomnień. Najpyszniejszy bigos, jazda "na złamanie karku", śnieg spadający z drzew wprost na głowy, końskie, parujące na mrozie nozdrza i odchody, iskry z ogniska wypalające dziury w kurtkach i biały, śliczny kożuszek kolegi, który ucierpiał srodze w tym karnawałowym szaleństwie... to były kuligi, to były czasy...
..i podzielam zdanie, miałam też to szczęście :) ....aż żal,że wtedy nikt niczego nie pstrykał,ale mamy te cudne wspomnienia...i chwile któreje wydobywają,jak to zdjęcie właśnie,zatem ...dziękuję :)
Miałam to szczęście, że życie ofiarowało mi najwspanialsze kuligi. Wiem, co to barani kożuch na kolanach, końskie opary, poślizgi sań, z trudem wyrabiających się na zakręcie i własnoręcznie zrobione pochodnie. Ogniska i bigosy w leśniczówkach też były, że nie wspomnę o cudownym towarzystwie. A wszystko to w karnawale. Przeżycia zostały w pamięci ale w szufladach brak zdjęć. Ich się wtedy nie robiło, nikt o tym nie myślał. Ckliwie mi się zrobiło patrząc na to zdjęcie:)