Janko, jak miło, że podzieliłaś się z nami swoimi wrażeniami... Dzięki temu możemy mieć większe wyobrażenie o Twoich podróżach... Przyznam, że z wielkim zainteresowaniem o tym przeczytałam :)
Wyobrażam sobie jak ekscytujące są takie powroty, taka tęsknota za odmiennością. Oby Twoje możliwości podróżowania trwały jak najdłużej i owocowały pięknymi wspomnieniami i oczywiście wyjątkowymi zdjęciami:)
Po wyjściu z samolotu uderza w nozdrza ten specyficzny zapaszek Afryki – węgla drzewnego, przypraw, stęchlizny, egzotycznych owoców i kwiatów – wszystko wymieszane, tworzące swoistą afrykańską kompozycję. Pierwsze postaci na lotnisku – zawinięte w koce czy raczej długie szaty przykrywające ciało od stóp do głów, śpiące na ławkach w poczekalni. Liche buty zdjęte i ustawione obok. Na lotnisku kolejka z wypisywaniem wiz i rachunków. Czekając , wymieniam dolary na biry. Uśmiechający się życzliwie urzędnicy, pytają skąd jesteśmy. Po wyjściu z lotniska, ładujemy się do samochodu i do hotelu dotarliśmy w środku nocy. Pierwszy nocleg w Afryce, nic nie jest ważne, byle odespać lot, z za okna słychać przeraźliwy wrzask kotów, pomyślałam, że one jednak z etiopska, bo krzyczą głośno nie jak nasze europejskie. Mimo tego zasnęłam dobrze, rano pobudka, śniadanie i witaj Afryko. Gorąco, kolorowo, ludzie, zwierzęta i to wszystko jakoś razem się komponuje w całość, zapachy, dźwięki – tu jeszcze cywilizacja, co prawda Afrykańska, ale jednak. Przewodnik opiekuje się nami informuje, pilnuje nas, aby nikt się nie pogubił i opowiada, opowiada. Wiedzę ma dogłębną – ciekawie przekazuje i zapowiada, że będzie to wyprawa nie wycieczka, może nawet troszeczkę na zapas nas przestrzega. Słusznie lepiej mile się rozczarować niż być zaskoczonym. Następnego dnia już wsiadamy do samochodów terenowych no i zaczyna się prawdziwe spotkanie z Afryką, jej mieszkańcami, kulturą – to było niesamowite niezapomniane przeżycie. Jeszcze tam wrócę ......