Ania, dziękuję ;))) Ja muszę przyznać, że zasadniczo nie mam nic przeciwko psikaczowi :) Raz nawet ze sobą zabrałam, żeby spryskać pajęczyny. Efekt był mizerny :( Doszłam do wniosku, że chyba jednak nie ma to, jak obita rosa podczas mglistego poranka :)
Dziewczyny, bardzo dziękuję :))) Ania, polecam grzybobranie - mnie w ubiegłym roku udało się spełnić w ten sposób moje małe fotograficzne marzenie o grzybach :))) Marek, tutaj to ja się zupełnie z Tobą nie zgadzam! :) Mogę przecież, a co :))) Uważam, że tonacja zdjęcia jest oryginalna zupełnie. Sam grzyb może i nie. No ale grzyb, to grzyb, a nie kalejdoskop na ten przykład, gdzie co spojrzysz, to inny obraz. Te zdjęcia to było pierwsze moje podejście do tematu, więc o psikaczu zupełnie nie pomyślałam. To, co mnie akurat przeszkadza, to zbyt mała głębia ostrości. Przy kolejnej okazji muszę wypróbować mniejszą przysłonę.
Tu będzie przytyk. Coście mademoiselle chcecie powiedzieć uprzejmie? Że w katalogu grzybów polskich - brak takiego zdjęcia? Otóż z pewnością jest. Powtórzenie zatem za kimś widzę. A gdzie własna imaginacja typu od spodu pofotografowne? A gdzie machanie czymkolwiek w tle (żeby rozmaz finezyjny powstał)? Gdzie kładzenie się na glebie w poszukiwaniu unikalnej perspektywy (typu widzę jeszcze niebo), gdzie sypanie igliwiem na czapkę (i w tym samym momencie fotografowanie)? I tym podobnie. Nie ma. A mogliście pszepani coś zaszaleć. Nie uciekał przecież. Acha, no i uprasza się jakiś psikacz wodny ze sobą nosić. Pomaga w malowaniu fotograficznym. Uwierz.