Od autora : Wierzcie lub nie. Tu gdzieś schowała się Wiesia-Wichura i podgląda ptaszki. Spędziła tak wiele godzin. Na pewno niedługo zobaczymy efekty czatowania.
Skąd wiemy? Z kilkuletnich poszukiwań, od kolegów, z doświadczenia, ze znajomości ptasich bytów. I mylimy się też, niekiedy trafi się to samo co leżącemu w domu na kanapie :), a wtedy liczy się dzień następny. Można: kasłać, czkać, bekać, kichać, wiercić się, wzdychać, jeść, pić, siorbać nawet niekulturalnie, rozmawiać po cichu (ja wolę nie) i nie ciurkiem, nos wycierać, puszczać bąki, poruszać obiektywami powoli, sikać do butelek (tylko panowie, panie jakoś te 4,5 godzin wytrzymują) albo na sygnał wszyscy razem wychodzimy. Grubszymi interesami się nie zajmujemy :), jakoś się udaje :). Leżymy na materacach samopompujących lub karimatach, a namioty, siatki i peleryny mamy nietrzeszczące, bo szelestu reklamówek i opakowań ptaki się boją. Jak się dzieje to czas ucieka, a jak nic, to pospać można, ktoś szepnie zawsze, że się zaczęło :)
No dobrze. Rozumiem, że to jest kilka godzin. A co się robi w przedmiocie siku albo nagłej potrzeby zakasłania. Albo jak czkawka nagle najdzie. I jeszcze dopytam: leży się bezpośrednio na trawie/w błocie/w piasku - czy ma się jakiś materac? Czy rozmawiać można? Czy głośno wzdychać można? A jeśli ktoś puści głośnego bąka? A jeśli ktoś musi natychmiast na sedes w celu grubszego… interesu? A jeśli podczas picia ktoś siorbie głośno? A chrząknąć można? A czy te peleryny podczas poruszania się -nie trzeszczą? I najważniejsze: skąd wiecie, że akurat w kierunku wycelowania szkieł - znajdzie się obiekt?
Ja leżę w "norce" jak nazywamy ten płaski, wąski, niewysoki namiocik, a teraz mam takie boleściwe ręce, że nawet pisać trudno, jakoś przejdzie niedługo 😀 Dzięki Krysiu za pokazanie 🙂, a Wam za miłe słówka 🙂