Maryś (pozwalam sobie użyć zdrobnienia jakiego używa Patt) nie usprawiedliwiaj się, cieszę się, że nie jest to zdawkowe "podoba mi się", albo coś w tym rodzaju. Pisz co Ci w duszy gra :)
Usprawiedliwienie: skojarzenie moje (jak Bernikla zauważyła) dotyczy stosów zamawianych pojemników (tu nawet jakby trochę fajansowych😉) z żarciem, np. u Chińczyka, bo film pt. "Chińczyk na wynos" wbrew tytułowi, o żarciu nie był, tylko o stosunkach międzyludzkich. Proszę o usprawiedliwienie mojego zawiłego komentarza. Dzieje się tak, jak się ma za długi urlop (do końca życia) i wyjdzie się z wprawy...😏
U "mojego" chińczyka nie ma takich piętrowych pojemników, ale rozumiem, że niektórzy w takie też pakują jedzenie i stąd skojarzenie ... co do filmu, to niestety Bernikla też nie kuma :((
aryś - pozwól że podeprę się niezrozumieniem Twojego komentarza. Bo gdzie tu Chińczyk albo, że na wynos, skoro beton (zresztą może plastik) wszędy i wokół, że aż drze. Bernikla pewnie kuma bazę - ale ja (wybacz nieukowi) - nie. Chyba, że szukasz intrygi, to wtedy wchodzę w to i cała po mojej :)
Cóż... de Gustibus w wydaniu betonowym. Rzecz oczywiście praktyczna. Podlewać nie trzeba. Kosić trawę nie trzeba. Nie uschnie. Nie będzie zaśmiecać listowiem na jesieni. Kasiorka wzięta. Czegóż trzeba więcej...
Zaraz mnię-się skojarzyło z szachami w plenerze. Rzecz jasna może to być szaleństwo figuralne, odmiana krasnali w ogrodzie, typ industrialny. Ale nie upieram się.