Wyraźne granice Marku to chyba już tylko na niektórych granicach zostały. Gdzieniegdzie jakby wyraźniejsze... My sami sobie granice stawiamy, tolerancji, dobrego smaku, niesmaku. Jacy my , takie granice. No i te oczywiste, które nam się podobają , bądź nie, ale są . I siekierą i przeżute, przetrawione. Hulaj po temacie :)
Łatwe, łatwe. Ala ja z pytaniem: A czy ten... no... taka niewyraźna granica. Taka nie do końca rzeczywista raczej mglista i rozlana. Coś jak na wpół wyssana żelkowa figurka albo droga do toalety o wiele za wcześnie z rana - też przejdzie w tej granicznej materii szefowo? Czy jednak tylko konkretnie: jak cios pałką w ucho wewnętrzne? Albo siekierą prosto w kręgosłup. Ostro i zaczepnie. Napastliwie nawet.
Elu, wydawało mi się, że temat będzie do ugryzienia dla każdego, niezależnie od fotograficznych zainteresowań i preferencji. Nie chciałam utrudniać Wam życia w tygodniu pracy. Wierzę, że poradzicie sobie doskonale :)