Tak, może i tu miłość była? Ale czy to znaczy, że jej w ogóle nie ma? Jak napisała Szymborska:
"Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać."
Zdjęcie mnie się podoba - to celna obserwacja prozy życia.
Oj tam ojtam Drogie Panie. Miłość niejedno ma imię przecież stoi w tematyce. Znam człeka, co kocha przesiadywać na ławce. Drugiego, który kocha jeść (najchętniej bezy), trzeciego, który kocha być najmondżejszy (pisownia oryginalna). Zresztą czym jest miłość- do dzisiaj nie wiadomo. Chodzą słuchy, że to tylko hormony. Że to coś w neuronach. Że to cuś tego i teges. A na mieście gada się, że to tylko głupota. Łatwo zatem pomylić z zauroczeniem (krótkotrwałym), z żądzą, czy z ozdobą na trawniku. Sądzę zatem, że fotograficznie ten czwartek to zasadniczo hulaj-dusza w tematyce. Bo miłość... hmmmm... rzeczywiście bywa, a potem życie zwyczajnie idzie obok. Ale dzięki za komentarze :)
Toporna, zimna, betonowa ta miłość, jeśli w ogóle to jest miłość. Czuć tu jakieś wzajemne oddalenie się od siebie tej pary- nie pary. Miłość na zakręcie? Fotografia kompozycyjnie udana i co najważniejsze, "gada". Jest w sumie przygnębiająca, wciąga, żeby snuć domysły i zarazem odrzuca swoją zwyczajnością. Szybko się ją zapomni.