Oczywiście, że chodzi o Frediego... pardon Freddego. Z samej postawy nawet widać. Chciałem tylko zaśpiewać piosenkę. Pojawiła się myśl jeszcze pod tytułem Frodo i Frida. Natomiast Frankenstein (wiem: zapytałbyś) -raczej nie. Chociaż bliski Freddemu z fizjonomii (może stryj jakiś). Tak. Pamiętam Krueggera. Onegdaj sikałem ze strachu w kinie. Zrywałem się w nocy z krzykiem. Było, minęło aczkolwiek to kamień milowy w filmotece horrorów. A dobry horror zrobić.... oooo.... to już niewielu twórców potrafi dzisiaj zrobić.