Ale coś jak mgła to jest. Coś jak całun czegoś lepkiego zarzucony na nicość. Przestrzeń rozumiem (wiem, wiem - fałszywie) jako zjawisko nieograniczoności. Wolnego niemal szaleństwa, w który nie sposób się zgubić. Albowiem w każdym momencie można być w każdym miejscu. Albo we wszystkich miejscach naraz. Tutaj, jeśli jest się w jednym miejscu - to na pewno w innym się nie jest. Mnie się podoba. Ale ta przestrzeń - powiedziałbym jest bardziej filozoficzna niż rzeczywista.