Ale przecież to chyba nie jest tak, że nagle rzucają wszystko i postanawiają być bezdomni... Pewnie zmusiły ich do tego okoliczności, do których z czasem się przyzwyczajają. I potem, nawet jeśli mogą zmienić swoje życie, to jednak wybierają bezdomność...
Ann -> czy pełna czy niepełna...tego nie wiem. Niektórych fotografii po "po wstępnej grze" nie da się po prostu wykonać a niektóre bez wspomnianej bywają znakomite. Cóż, cel uświęca środki :)
Czyli pełna mistyfikacja ;) Też może być ale ja się "nie zasadzam", robię zdjęcia z marszu na zasadzie, co mi wpadnie w oko ;) Jest to zdecydowanie, mniej efektywna docelowo metoda. Bywają jednak "strzały" :)))
Wydaje mi się, że nawiązanie kontaktu/rozmowa sprawia, że człowiek w pewnym stopniu przestaje zachowywać się naturalnie w przypadku fotografii. Być może czuje się obserwowanym i jego zachowanie bardziej lub mniej staje się kontrolowane. Oczywiście nie zawsze jest to "szkodliwe" a czasami wręcz niezbędne. To wszystko zależy od profilu fotografii, że tak się wyrażę. Ja stosowałem inną metodę kiedy dużo ulicy fotografowałem. Oswajałem potencjalny "obiekt" z widokiem faceta z aparatem w ręku. Ot kręciłem się wokół, pstrykałem jakieś bzdety po bokach a potem ten właściwy pstryk.
Zaszkodzić? Komu? Dlaczego tak myślisz, napisz proszę. Wejdę w dysputę, bo Twój punkt widzenia mnie zaciekawia. Jeśli się zdecydujesz, załóż wątek na forum. Tam przeniesiemy rozmowę.
Ale widzisz Ann(wiem bo mi już wspominałaś, że nie masz ochoty na rozważania) kontakt nawiązany w takich sytuacjach może a często musi zaszkodzić. To już nie to samo co bez kontaktu). I już nie dyskutuję. Obiecuję :)
Nie, zupełnie nie. Traktuję to jako dokument, zapis rzeczywistości. Gdybym chciała sfotografować jej twarz, musiałabym zdecydować się na życzliwe nawiązanie kontaktu. Nie mam w sobie takiej gotowości, choć bardzo łatwo inicjuję rozmowy. Mieszkam nad Wisłą, gdzie pomieszkuje wielu bezdomnych. Jestem z ich widokiem oswojona.