Dziękuję Wam :) Wiesiu, na pewno rudzik :) I cuda się zdarzają :) Na dużym budynku gospodarczo-garażowym z dużym strychem był stary zniszczony dach, z ubytkami w podbitce. Gdzieś tam sobie robił gniazdko bo widziałam jak znosił budulec. Tylko zawsze jak czatowałam na niego z aparatem, to się nie pokazywał. A jak gotowałam obiad, to za kuchennym oknem puszczał do mnie oko na płocie:) Spróbuję w tym roku go upolować. Będzie to trudne, bo w styczniu dach został zrobiony na nowo i nie ma już ubytków, więc możliwe, że wyniesie się gdzieś indziej :)
Aniu - to prawda - mamy też kreta, który robi szkody ale nie da się go wypędzić, więc się z nim zaprzyjaźniliśmy :) I kota wagabundę, który włóczy się po okolicy, ale na posiłki przychodzi do nas, a w zimie jak mrozy to nawet do domu wejdzie ogrzać się przy kominku i na kolana wskoczy :) I rudzika, gniazdującego zawsze w garażu, ale uciekającego gdzie pieprz rośnie przed aparatem ;) Miniu, Zosiu - dziękuję :)
Wzruszające są takie sąsiedztwa i wzajemne koegzystencje. Bez fałszu, przemocy i z poszanowaniem drugiego życia. Można się polubić a nawet zaprzyjaźnić. Każdemu człowiekowi dobrze robi taka przyjaźń :)