Otworzył mi się na sam początku Kim Ki-Duk i jego Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna. Ale zaraz potem cytat z Masahide’go, by w końcu przejść do sztuki kaligrafii. Zresztą nie wiem teraz - może to pieśń o poranku? albo zajęcia terenowe, polegające na podpatrywaniu perwersyjnego piękna, które z reguły zniewala?