O Monsieur ... wyczuwam lekki unik przed zapowiadaną metaforą :)) Ktoś patrzy na Ciebie z troską? Spójrz na takich pobłażliwie, bo prawdy o Tobie nie znają :)
Tak, nogi i siedzenie to zasadnicze elementy każdego krzesła, przyznam Ci rację. Trzeba jednak też dodać jakieś oparcie, żeby odejść daleko od taboretu :))
Chorobka, trudno mi się skupić na krzesłach, w trakcie filtrowania nalewki jestem, bo goście cały zapas wysączyli :))
Rzecz jasna nie twierdzę, że pójdę w imaginacje albo w jakieś czary-mary, które większość skłania do patrzenia na mnie z troską. Zapodałem tylko myśl, że krzesło (prawda, rzecz w sumie ciekawsza niż fotel) to nie tylko mebel ze sklepu ale także cały kosmos skojarzeń począwszy od spaść ze z krzesła (ze śmiechu) a skończywszy na elektrycznym. Po drodze są jeszcze Krzesła Hitchcocka ( w niektórych kulturach mówi się: Ptaki). No i jakby nie patrzeć - nogi przecież w tym całym kosmosie są. Nogi. Które zawsze kończą się... siedzeniem. Nawet w krześle.
Metafora krzesła ... bardzo interesująco zabrzmiało, tym bardziej, że jak sam to zauważasz, krzesło to proza życia. Czego o fotelu nie powiem :) Oczywiście zgadzam się na wszystkie Twoje metafory, nawet bardzo odległe od tego mebla :)
Krzesła - to metafora siedzenia pszepani, a więc będzie i za przeproszeniem dupsko. Czasem wyglądające jak dwa prosiaki w worku, jeśli się sporo czasu na siedzeniu spędza. Czasem przy takiej czynności zdarza się przygnieciony, na wpół wylizany cukierek, albo zwyczajne wgniecenie... no i porysowana podłoga. W związku z tym, w ramach przeciwwagi - mam pytanie: czy można krzesło (cokolwiek to znaczy) przedstawić jako znak protestu przeciw tym wszystkim wyżej wymienionym uzależnieniom? Może wtedy być, że istota, esencja krzesłowatości zniknie, a pojawi się jej metafora. Nie należąca do rodziny mebli. Tak się tylko pytam.