A to to się zgadzam Marku. Pamiętam ten dzień. To ta sama ważka, którą kiedyś wstawiałam. Nazwy niestety nie zapamiętałam, ale Benia na pewno wie. Pamiętam miejsce, jego spokój i piękno. Głęboko w lesie bagna i nikogo dookoła. Więc tak, będąc w plenerze, gdziekolwiek byśmy nie byli, mamy dane wielokrotnie, bo jest ruch, powietrze ( powiedzmy, że czyste) odpoczynek w ciszy i w końcu są też zdjęcia:) A że nie zachwycamy się swoim dziełem to może nawet dobrze, bo inaczej po co byłoby robić kolejne zdjęcie.
Elu, mistrzowskie zdjęcie - to jedno na pięć do ośmiu tysięcy ujęć. Tak się przyjmuje i takie są realia. Wielcy fotografowie zasłynęli może tylko kilkoma zdjęciami na głowę. A zrobili ich miliony. Zresztą pisałem też wielokrotnie wcześniej. Fotografia to nie tylko zdjęcia. To także bycie w plenerze, w studio, w polu, w mieście. To zen, medytacja i modlitwa. To ucieczka, odskocznia, relaksacja, odpoczynek. Nie tylko zdjęcia :) Zdjęcia - to już końcówka. Oddech tego, gdzie się było, co widziało, słyszało, czuło...