Przeróbka (nawet minimalna) czyjegoś zdjęcia jest dla mnie trochę… takim konfliktem. Przerobione zdjęcie, nie jest już ani Twoje ani moje. Poza tym twierdzę, że każdy z nas kreuje swymi myślami swoją rzeczywistość. Fotografujesz fasady, myślisz o nich, zauważasz je, nastrajasz się na nie i… dochodzisz z czasem do takiej biegłości, że minimalny rzut oka na ścianę wystarcza Ci trafnie ocenić i przewidzieć, że coś z tego będzie. Kolory grają tu niepoślednią rolę. Jeśli teraz twierdzę, że ta kompozycja jest zbyt cukierkowa - to dziesiąte po niej zdjęcie, następnej fasady - będzie już idealnie wyważone i genialne. Teraz pojawia się niebezpieczeństwo przeróbki. Bo przeróbka, to kolejna składowa do własnej wizji. Pytanie jest: Czy potrzebna? Albowiem może rozszerzyć postrzeganie, ale też zastopować pewien wcześniej obrany kierunek. Bowiem może nie być potem genialnych kolorowych fasad i genialnych monochromów tychże. Bo zawsze będą wątpliwości.
Tak jak często przy swoich i niestety nie swoich ;) fotkach optuję za B&W, to tutaj wyjątkowo podoba mi sie wersja kolorowa .Te kolory do mnie przemawiają i było by m/s/z ich po prostu szkoda.
Wszystkim dziękuję za komentarze :) @ Marku, Ja również rozważałam czarnobiel, ale ponieważ ostatnio mam wszystko albo czarne albo białe ( tak ogólnie w życiu), to dałam tę serię jednak w kolorze. Ale nie upieram się i bardzo Cię proszę o zamieszczenie Twojej wersji tej fotografii ( wszystkich trzech ? ) tak jakby było w warsztacie, a jeżeli tak nie można, bo burzy to zasady, w przyszłym tygodniu zamieszczę je jeszcze raz z ponowną prośbą o to samo :)
Ciekawe te fasady. Nieźle skrojone i zestawione. Muszę jednak powiedzieć, że mam jakiś wewnętrzny opór. Bliżej nieokreśloną kontestację. Jestem na wierzchu, niby na tak, ale wewnątrz na nie. Nie wiem o co chodzi. Głosy we łbie (wiem, to można wyleczyć) podpowiadają, że bryła jest na tyle charakterna, że cukiereczek kolorów tu nie pasuje. Zapisałem zatem sobie na kompie (bezczelnie i bez pozwolenia) i zdjąłem barwy. Przyciemniłem. Wyszło agresywniej. I jak dla mnie lepiej. Rzecz oczywiście w oczekiwaniach, gustach i zapotrzebowaniu. Nie upieram się zatem.